Witajcie. W poprzednim poście opowiedziałam Wam ogólnie o moich wrażeniach dotyczącących Bullet Journal (jeśli jeszcze go nie widzieliście, to serdecznie zapraszam ►Bullet Journal | Moje wrażenia). Dzisiaj chciałabym pokazać, jak zaplanowałam swój listopad, jakiego rozkładu użyłam oraz jak wyglądają moje tygodniówki. Na końcu umieściłam również dwie dodatkowe strony, które nie zawierają się w powyższych, ale stanowią jedną całość w moim miesięcznym planerze. Przy okazji powiem Wam, że planuję zrobić jeszcze jeden post dotyczący BJ, w którym chciałabym pokazać moje listy, a teraz już nie przedłużając zapraszam do lektury.
Na zdjęciu powyżej widzicie moją stronę tytułową. Z racji tego, że zaczęłam pracę z nowym zeszytem, takowa musiała się tutaj znaleźć. Postawiłam na delikatne zdobienia w postaci papierowych samolotów, ponieważ z doświadczenia wiem, że im więcej zdobień próbuję wsadzić na jedną stronę, tym gorzej mi to wychodzi. Poza tym takie samolociki są bardzo łatwe w wykonaniu, także praca nad nimi nie zajęła mi dużo czasu. Moim zdaniem całość prezentuje się schludnie i estetycznie, a to dla mnie najważniejsze.
Dalej znajduje się przegląd miesięcy na cały kolejny rok. Nie umieszczałam tu listopada i grudnia z 2017 roku, ponieważ nie miałam na nie zbytnio pomysłu. Stwierdziłam, że przez te dwa miesiące będę korzystała z rozpisanych tygodniówek. Taka strona na początku zeszytu pozwala mi szybko sprawdzić, jak wypadają poszczególne daty, gdy np. umawiamy się z prowadzącymi na kolokwia lub potrzebuję szybko sprawdzić jakim dniem tygodnia jest interesująca mnie w danej chwili data. Często z tego korzystam i uważam, że jest do dobry pomysł na rozpoczęcie nowego zeszytu.
Teraz przejdę już do strony tytułowej dla listopada. Lubię robić takie w swoim notesie, ponieważ one spinają mi klamrą poszczególne miesiące. Jak widzicie tutaj również nie kombinowałam ze zdobieniami. Postawiłam na fajną czcionkę i prosty motyw lampek, który będę kontynuować przez cały miesiąc. Jest to tak proste, a równocześnie efektowne zdobienie, że nie mogłam mu się oprzeć. A jeśli Wy zastanawiacie się jak ozdobić swoje strony, polecam zajrzeć na Pinterest. Tam z pewnością znajdziecie masę inspiracji.
Kolejną stroną jest ogólny przegląd listopada. Wybaczcie mi zamazany tekst, ale zapisałam już tam kilka prywatnych informacji, którymi niekoniecznie chciałabym się dzielić z internetem.
Jak widzicie głównym elementem strony jest tabela, w której zapisuje najważniejsze wydarzenia miesiąca. Numerki, które są po lewej stronie, to po prostu numery dni w miesiącu. W sekcji BLOG mam zamiar wpisywać nagłówki postów, które chcę dodać w poszczególne dni.
Pod tabelką znajduje się ramka do zapisania statystyk z moich mediów społecznościowych (do których śledzenia Was zapraszam). Z początkiem listopada wpiszę tu konkretne liczby, a po miesiącu, będę miała czarno na białym pokazany przyrost lub spadek liczby moich obserwujących.
W prawym dolnym rogu umieściłam drobny, motywujący napis, tak żeby nie było za smutno i pragmatycznie.
Przejdę już teraz do tygodniówki. Tutaj zapisuję szczegółowo plany na poszczególne dni. Przepisuję tu też te duże wydarzenia z głównej strony miesiąca, żeby przypadkiem o nich nie zapomnieć. :)
Na dole każdego tygodnia mam dwie tabelki. W pierwszej mam zamiar wpisywać po jednym dobrym wydarzeniu z danego dnia. Miejsca mam mało, ale to dlatego, że chcę wybrać to, co było najlepsze. W poprzednich zeszytach przeznaczyłam na tę sekcję osobną stronę i powiem szczerze, że nie chciało mi się do niej zaglądać. Dodatkowo rozpisywałam się tam o głupotach, a to też mijało się z celem.
Po prawej stronie chciałabym umieszczać moje cele na dany tydzień. Tę sekcję wypełniam w niedzielę poprzedzającą konkretny tydzień, a weryfikuję pod jego koniec. Dobrze jest stawiać przed sobą małe wyzwania, to pozwala nam rozwijać się i iść dalej do przodu.
Już prawie na końcu znajduje się moja lista, w której wpisuję pomysły na posty, które chcę zrealizować. Gdy skończy mi się w niej miejsce, zrobię taką samą w następnym miesiącu.
Pomysły na posty najczęściej znajduję robiąc burzę mózgów. Robię to na osobnej kartce, po czym wkładam ją do kieszonki na końcu zeszytu. Pod jakimś czasie wracam do niej i weryfikuję ją. Niektóre tytuły odrzucam, a resztę przepisuję tutaj, dzięki temu nie zaśmiecam zeszytu wszystkim, co przyjdzie mi do głowy. Zabierając się za pracę nad notką zerkam tutaj, tu zawsze znajdę coś, o czym naprawdę chcę pisać.
Ostatnią stroną, którą mam Wam dzisiaj do pokazania, jest mój rozpis semestralny. Jak widzicie na samej górze podpisałam go jako SESJA ZIMOWA, jest to mały błąd, ale ważne, że ja wiem o co chodzi :). Nie chciałam już zamazywać i kreślić po zeszycie.
Ale wracając do tematu. Rozpisałam tu sobie cały semestr (październik pominęłam). W tym miejscu zapisuję ważne studenckie daty, do których wracam w ciągu całego semestru. W kolejnych miesiącach nie będę tego powtarzać. Do tej strony mogę wracać przez cały czas.
To tyle na dziś. Mam nadzieję, że podoba się Wam moje prowadzenie Bullet Journal. Oczywiście nie jest to jedyny sposób na pracę z tym organizerem, każdy z nas ma inne potrzeby i pomysły, dlatego warto szukać i się inspirować. U mnie sprawdza się zasada im mniej - tym lepiej, dlatego staram się ograniczać w zapełnianiu notesu wszystkim, co wpadnie mi do głowy. Dzięki temu nie mam w nim bałaganu i częściej do niego zaglądam, a przecież właśnie o to w tym chodzi.
Pozdrawiam gorąco,
Pozdrawiam gorąco,
Ola.








Podziwiam, że chciało Ci się to robić! :) ja straciłabym zapał po pierwszej stronie :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie po każdej kolejnej stronie mam więcej ochoty :D. To jest zaraźliwe takie.
UsuńPiękny dziennik. Ja też ma swój. I przyznam, że lepiej mi idzie rysowanie kalendarzy, plannerów i ozdóbek, niż systematyczne uzupełnianie zapisków.
OdpowiedzUsuńZ tym też się zmagałam. Namalowałam sie, nakreśliłam, a potem nie chciało mi się tego wypełniać. Dzisiaj na szczęście już udaje mi się systematycznie tam zaglądać i organizować sobie czas :)
Usuń